Złapałam dziś (na już przysłowiową kliszę) małą bukę. Siedziała
na sąsiedniej wierzbie, rozrzucając chytre, czarne spojrzenia. Kiedy spojrzała
w stronę mojego okna, przewierciła szybę na wskroś, tak, że czułam jej
spojrzenie bezpośrednio na sobie. Być może dziwiła się temu, iż ją pozdrawiam,
a może obróciła się w przypadkowym kierunku, a ja wzięłam to zbyt mocno do
siebie. Prawda mnie jednak nie interesuje. Buka dała mi garść magii, naładowała
kuferek, w który mogę dziś zaglądać w razie przypływu smutku lub podirytowania
codziennymi drobnostkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz