wtorek, 8 stycznia 2013

O punkcie G. słów kilka



G jak Gdynia. Szara, plugawa, wietrzna. Pożerająca pieniądze, druzgocząca kostki przez dziury w chodnikach, bez sklepu całodobowego, z przeklinającą na każdym kroku młodzieżą i klnącą co pół kroku społecznością kobiet w wieku berecianym. Koty tu chodzą głodne, studenci chodzą jeszcze głodniejsi – w tym pojedynku wygrywają jedynie mewy, mające prawdziwe uczty parapetowe. 

Od strony morza wieje, od strony centrum jest zbyt głośno, zbyt samochodowo. Drzewa nie mają liści.

Cholernie lubię tę Gdynię.Wychodzę z mieszkania na dziesięć minut spaceru i łapię zdjęcie. Jak można nie lubić tego miasta?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz