środa, 20 lutego 2013

Pięknie mi!

Dziennik z grubą, skórzaną okładką postanowił ode mnie odejść. Zaszył się w kącie, od trzech dni nie daje znaku życia. Z tego powodu blog w którym planowałam umieszczać jedynie zdjęcia zostaje magicznie zamieniony w zeszycik od przemyśleń codziennych.

Jakość życia może być definiowana w zależności od wielu zmiennych, jednak przyglądając się sobie mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że jestem w tej chwili autentycznie szczęśliwa. Całkiem możliwe, że sprawił to kontrast, jaki panuje między warunkami, w których mieszkałam przez parę ostatnich miesięcy (nigdy więcej marginesu społecznego za ścianą!) a tym, na co sobie mogę pozwolić w tej chwili. Studia, ciekawa praca, samodzielne mieszkanie z Lubym oraz rozwijanie pasji zapełniają czas w najlepszy z możliwych sposobów. Cele mniejsze i większe wydają się być coraz bliższe, zrealizowanie wyzwań staje się przyjemnością.

O godzinie 23.25 planuję oglądać galę "Ojczysty - dodaj do ulubionych" poświęconej twórczości Tuwima. Uwielbiam gościa, choć nie za jego "Całujcie mnie wszyscy w dupę", ale za ogół twórczości (w tym jak najbardziej tej dziecięcej). Nie potrafię dokładnie określić istoty tego, co w jego pisaniu mnie oczarowało. Nie jest to dla mnie tak proste jak wytłumaczenie geniuszu Szymborskiej, Różewicza czy grona kochanych Pisarek Kobiecych. W jego słowach czai się coś psotnego i nieograniczonego klatką przyzwoitości. Czytanie, a tym bardziej słuchanie (tak, jestem aż tak wielką szczęściarą!) jego wierszy wywołuje uśmiech kącika ust. Co może nieść rok poświęcony jego twórczości? Mam pewne teorie, jednak z wygłoszeniem ich powstrzymam się jeszcze chwilę.

Co teraz? Ciepła pierzyna, sypana herbata i pierwszy poważny projekt tego roku. W tle telewizor i 22 malutkich postaci na zielonym tle oraz podekscytowany P. Nigdy nie zrozumiem tej fascynacji. Jest mi pięknie.

A ja tak sobie wieczorem po ulicy chodzę, 
Z podniesionym kołnierzem przy wytartym palcie 
Ja wiem, ze nie masz celu mej codziennej drodze 
Chyba, podeszwy zdzierać na szorstkim asfalcie.

Jak sobie naprzód idę młody i wspaniały 
Jak wsadzę do kieszeni twarde, suche pięście 
To jakbym brzemię dźwigał, przewalam się cały: 
We mnie się przewala me pijane szczęście.
Julian Tuwim

PS Po paru minutach zastanawiania się nad pewną sprawą do załatwienia (nie warta była nazwania problemem) usłyszałam jedną z najpiękniejszych metafor - "Monia, przejmujesz się tym? Jakbyś na chodniku zauważyła psie odchody, czy zaczęłabyś z nimi walczyć? Nie. Ominęłabyś je. Nie warto walczyć z gównem. Szkoda brudzić miecz." ;) To nowy punkt w mojej filozofii.


środa, 16 stycznia 2013

Niebiesko mi



Słyszę brzęczące w tle dzwoneczki i przeżywam rozczarowanie. To jedno z bliżej znanych mi uczuć. Mam wrażenie, iż dotknęłam wszystkie jego kolory i smaki. Ach, pewnie plotę bzdury, za młoda jestem na nawet najbardziej podstawową paletę barw. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyczyna mojego samopoczucia jest zależna wyłącznie ode mnie, jednak nie wiem, czy warto zmieniać całą siebie razem z systemem wartości, tylko po to, by czuć się mniej blue.
Chcę przestać rozpamiętywać, gloryfikować i popadać w melancholię. Zainteresuję się jakąś religią, może to uchroni resztki mojej wiary i nadziei. 

Optymistyczne scenki – spacery na mrozie. Najprawdziwsze ciepłe promyki tej zimy:


 Artystka w czapce, najciekawszy na świecie Miłośnik Islandii. O.

 Zrobienie zdjęcia temu Panu jest baaardzo trudne, mimo to pstrykam i pstrykać będę. Jedyny P.

Akuku! ;)








wtorek, 8 stycznia 2013

O punkcie G. słów kilka



G jak Gdynia. Szara, plugawa, wietrzna. Pożerająca pieniądze, druzgocząca kostki przez dziury w chodnikach, bez sklepu całodobowego, z przeklinającą na każdym kroku młodzieżą i klnącą co pół kroku społecznością kobiet w wieku berecianym. Koty tu chodzą głodne, studenci chodzą jeszcze głodniejsi – w tym pojedynku wygrywają jedynie mewy, mające prawdziwe uczty parapetowe. 

Od strony morza wieje, od strony centrum jest zbyt głośno, zbyt samochodowo. Drzewa nie mają liści.

Cholernie lubię tę Gdynię.Wychodzę z mieszkania na dziesięć minut spaceru i łapię zdjęcie. Jak można nie lubić tego miasta?


Buka z prawego rogu




Złapałam dziś (na już przysłowiową kliszę) małą bukę. Siedziała na sąsiedniej wierzbie, rozrzucając chytre, czarne spojrzenia. Kiedy spojrzała w stronę mojego okna, przewierciła szybę na wskroś, tak, że czułam jej spojrzenie bezpośrednio na sobie. Być może dziwiła się temu, iż ją pozdrawiam, a może obróciła się w przypadkowym kierunku, a ja wzięłam to zbyt mocno do siebie. Prawda mnie jednak nie interesuje. Buka dała mi garść magii, naładowała kuferek, w który mogę dziś zaglądać w razie przypływu smutku lub podirytowania codziennymi drobnostkami.

czwartek, 27 grudnia 2012